Z własnego i ojca doświadczenia:
Miałem już sporo swoich samochodów od 6xpiatek po większość z gamy Renault, a czego nie miałem ja, to miał albo MT albo mój tata. Różnica polega na tym, że ja mam auta używane, a ojciec nowe.
Mogę więc stwierdzić, że niezależnie, czy to 5tka, Laguna czy Vel Satis robić trzeba tyle samo. Ciągle coś tam trzeba dłubać i wymieniać. 5 z 6ciu moich piątek nigdy nie zepsuła się podczas jazdy. Laguna dwa razy nie odpaliła, Vel raz i raz stracił sprężynę podczas jazdy. Megana nigdy nie zawiodła, ale też ciągle o coś prosiła.
Konkluzja jest taka, że każde auto wymaga wkładu finansowego i uwagi. Powiecie pewnie, że 5tki były starsze - tak, ale miały mniejsze przebiegi. Mój Vel Satis z feralnym silnikiem 2.2 ma już na liczniku prawie 240.000 km z czego ja zrobiłem prawie 80.000 i byłem nim 7 razy w PL. Więc nowsze auta moim zdaniem wcale nie są bardziej awaryjne niż stare, awarie potrafią być jednak trudniejsze i droższe do usunięcia. Nic jednak nie zastąpi wygody, dodatków, lepszej ekonomii i bezpieczeństwa, które nowsze auta dają.
Co do mojego ojca to oprę moja tezę o dwie Megany - pierwszą classic z 2002r - ostatni rzut Megany I - konstrukcja sprawdzona i dopracowana - jeździła 7 lat i zrobiła jakieś 120000 km bez najmniejszego problemu. Wymienić trzeba było tylko cewki i akumulator - tyle.
W 2009 została zamieniona na Megane II CC (również końcówka produkcji) z silnikiem 1.9 dCi i fapem - póki co ojciec nie miał żadnych problemów.
A więc wniosek nr.2 jest taki, że warto kupować auto nowe z końcówki produkcji danego modelu - konstrukcje sprawdzoną i pozbawioną wad wieku dziecięcego.
Potwierdzenie na koniec - moja Safrane z 98r (końcówka produkcji) z 250000km na blacie zrobiła ze mną jakieś 60k i wymieniłem w niej łożysko... To był jedyny samochód, któremu ufałem tak, że pojechałbym nim nawet na księżyc
ps. oczywiście każdy z moich samochodów jest serwisowany na czas, albo w przypadku VS dwa razy częściej niż mówi instrukcja, bo jak dbasz tak masz.
Wracając jeszcze tylko do Laguny z urwanym tłokiem, jak się auto pałuje (no bo firmowe przecież), zmienia olej co 30.000km, nie czeka aż nabierze temp, tylko od razu decha i gasi w momencie zatrzymania to potem nie ma się co dziwić, że zamiast kilkuset tysi przejedzie tylko 100.