tommies pisze:...a klient zmienia auto nie dla tego ze się psuje, tylko dla tego, że mu się znudziło. Taka kolejność spraw
Po części masz rację, ale jest bardzo duża ilość osób które zmieniają bo się psuje.
Pracuje w małej firmie (ok 10 osób) i w ciągu roku druga osoba właśnie teraz biegnie do salonu Hyundai po nowe auto, bo poprzednie używane z 2004 ciągle się psuje i koszty napraw od zakupu 1,5 roku temu wyrównały się z kosztem zakupu. A auto to niestety Renault Laguna 2004 (polska salonowa, kupiona przez mojego szefa jako nowa i odsprzedana pracownikowi 1,5 roku temu z przebiegiem 160000km). Zresztą auto mega kiepskie. Gwarancja na silnik była do 100000, a przy 102000 urwał się tłok i zrobił miazgę pod maską. Po kilku bardziej dosadnych pismach do Renault Polska dealer zgodził się dać nowy blok za darmo. Szef musiał zapłacić jedynie 10000PLN za rozrząd, kilka innych części i robociznę, więc interes i tak gówniany.
Drugi kolega miał Megane 97 kupioną od jakiegoś dziadka. Po zakupie przez pół roku nic. Potem to już był jakiś dramat. Nie było tygodnia, żeby nie stało to w warsztacie. Jak po wpompowaniu w naprawy 5000 padł katalizator o się zirytował i poszedł kupić nowe auto do salonu.
Reasumując: Efekt, który producenci chcą osiągać został w obu przypadkach osiągnięty. I Hundaj daje chyba 5 lat gwarancji i moi koledzy po doświadczeniach z używanymi po tych 5 latach pobiegną po kolejnego Hundaja (otwarcie o tym mówią).
Reasumując 2: Proszę nie piszcie już więcej herezji, że nowe są lepsze. Od 6 lat na co dzień jeżdżę Granadą 1981 (82000km przejechane, zaraz jadę w trasę 300km na urlop), Capri sezonowo 20000km przejechane i tylko 1 raz zdarzyło się, że nie dojechałem granadą do celu i to przez swoją głupotę, bo założyłem pompę wody ze złym offsetem. Nawet jak w granadzie tarcz sprzęgła rozsypała się na milion kawałków to dojechałem 40km do domu zmieniając biegi!! Jak ogarnę R5 to jestem pewien, że też przejedzie jeszcze 150000km bez problemu omijając mrugające wesoło awaryjnymi kilkulatki stojące na poboczu i ich właścicieli z głupimi minami zastanawiających się co oznacza mrugająca kontrolka numer 51 na desce rozdzielczej!
Reasumując 3: Pomijając kwestie eko, ergo i innych tego typu kategorii to śmiało można stwierdzić, że nowe auta są po prostu do doopy.