
Pierwszy był Ford Fusion 2003 1.4 benzynka, bardzo przyjemne auto, dość proste w serwisowaniu, jak na swoje gabaryty bardzo pakowne, na 15tkach z Focusa nawet ładnie się prezentował:
Później chwilę Focus MK2 1.6b, ale był trupem i szybko się go pozbyłem, a następna wjechała Meganka 2 w kombi, również 1.6 - jejku, jak mi się nią dziwnie na początku jeździło, po tych twardych Fordach to kurde kanapa... Bardzo wygodne i pakowne wozidło - wanny, drzwi, płytki, panele... Cały remont generalny mieszkania ogarnęło.
Lubiła też sobie czasem odpocząć na boczku...
I do tej pory wszystko było jakoś tak normalnie.. aż nie kupiłem pierwszego gruza. Impreza pierwszej generacji, 1.8 4x4 - wymagało trochę pracy, ale ileż to dało frajdy! Od tamtej pory chyba zachorowałem, nie wiem czy na Subaru, czy na "drugie auto do grzebania i zabawy", ale mimo tego, że zawsze się interesowałem motoryzacją, to w nim poczułem w nim to "coś".
Następny wjechał Grand Scenic w Dieslu, gdyby nie mnogość usterek pewnie dalej bym go trzymał, ale po dwóch latach wyszło tego tyle, że nie opłacało się go robić. Chyba najwygodniejsze auto jakie miałem, co przewiózł to też jego

Obecne daily to małe spełnienie marzeń - Impreza IV generacji w sedanie, 2.0 N/A, coś ponad 150KM, niestety CVT - ale ma to swoje plusy - wygodnie w mieście, a w trasie bez gonienia 7 litrów benzynki



A teraz wleciała Żabka... Kolejna przygoda przede mną
