Bardzo się cieszę, że po tylu latach w końcu się zmobilizowałem i dołączyłem do Klubu


PS Ostrzegam, czasami załącza mi się słowotok i może to być sentymentalny wywód, za co z góry już Was przepraszam

Na imię mam Remek i aktualnie studiuję we Wrocławiu. Pierwsze zetknięcie się z R5 nastąpiło już w przedszkolu... Będąc małym chłopcem, który nałogowo naciągał mamę na kupowanie gazet motoryzacyjnych i wycinał z nich obrazki, które potem przypinał pinezkami do tapety nad łóżkiem, marzyłem o tym, by mama w końcu miała samochód - z przyczyn finansowych nie było nas na niego stać i od kilku lat nie mieliśmy żadnego. Tym bardziej więc cieszyłem się, gdy jechaliśmy do dziadków na niedzielny obiad i tam mogłem sobie do woli siedzieć w ich niebieskim Fiacie 125p



Serio. Spodziewałem się starego Clio, może jakiejś "19" czy nawet Megane, ale to... Nawet nie wiedziałem, że taki model istnieje! Z rezygnacją podszedłem do tego samochodu. Dziadek kończył go właśnie woskować. Było to niesamowicie zadbane, czerwone, 5-drzwiowe Renault 5 z silnikiem 1.1. Błyszczący lakier, wyczernione plastiki... Mimo początkowej niechęci zainteresowałem się i zajrzalem do środka. Usiadłem na tylnej kanapie, niesamowicie zresztą wygodnej, zobaczyłem nietypowe klamki, dziwną deskę rozdzielczą (wersja z półeczką po środku z uchwytami na kasety

Niestety, jak to bywa z dziecięcymi marzeniami, rzeczywistość często brutalnie je weryfikuje. Po zdaniu prawka wartych uwagi Renówek (jak zresztą i dzisiaj) w rozsądnych pieniądzach tylko ze świecą było szukać. Uzyskawszy zgodę mamy (auto miało być prezentem od rodziców), oglądałem jedną R5 w Oleśnicy (komisowa, biała, na alusach, 5 drzwi, pół roku była na otomoto w 2016 roku - może ktoś kojarzy i pamięta?



Jeśli ktoś dotrwał do tego momentu - to szczerze gratuluję i dziękuję za poświęcony na przeczytanie tego czas

Wiecie... Czasami jednak marzeniom trzeba odrobinkę pomóc

Otóż:
Mam okazję za 800 złotych kupić Renówkę, 5 drzwi, silnik 1.4, rok 88, wersja GTR. Generalnie autko na chodzie, jest dość zmęczone z zewnątrz, choć jednocześnie wydaje mi się, że jest jeszcze w nim co ratować. Po rozmowie ze starszym panem, który jest jej właścicielem, dowiedziałem się następujących rzeczy:
- choć lakier jest dość brzydki (szczerze mówiąc dla mnie to nie problem, bo i tak bym chciał go odświeżyć), to blacha jest w nie najgorszym stanie - progi istnieją, podłoga się nie zapada, kielichy zdrowe, generalnie jest okej. Parę wgniotek i otarć, ale dużych ognisk rdzy nie widać.
- auto wcześniej stało długo nieużywane, a obecny właściciel kupił je w celu renowacji, którą zaczął (sprzedaje przez ciężką chorobę wnuczki - raczej nie blef, ciężko z takich tematów robić sobie żarty...


- dość bogata wersja, na wyposażeniu m.in. elektryczne szyby - ponoć działają

- auto jest w 100% kompletne, nie brakuje w nim żadnych detali, plastików, klamek, lusterek, itp.
- ubezpieczenie jest do czerwca, ALE - i tu 3 poważne wady:
- nie ma przeglądu i najprawdopodobniej mieć nie będzie, bo:
- regeneracji wymaga tylna belka oraz fragment tylnej podłużnicy (tak powiedział - że przednie są to wiem, o tylnych nie mam żadnej wiedzy

Kochani, sytuacja wygląda następująco: jestem w stanie wyłożyć te 800 złotych na to auto, ale pytanie - co dalej? Nie wygląda ono tragicznie, tylko wymaga dopieszczenia pod względem wizualnym, to na pewno plus. Silnik też jest na chodzie, oczywiście po zakupie i przygotowując to auto do użytku na pewno zrobiłbym serwis olejowy, filtrowy, rozrząd etc.
Nie wiem jednak, jak poważnym problemem są ta podłużnica i tylna belka. Czy to są ogromne koszta? Czy da się to naprawić, znaleźć ewentualnie potrzebne do tego części bez wycieczki na złomowisko w Madagaskarze? Czy może te wady definitywnie dyskwalifikują ten samochód?
Opcje mam trzy:
1. Kupić to auto i mieć bazę za naprawdę małe pieniądze, którą w przyszłości będę mógł się odpowiednio zająć, a tym czasem powoli i dorywczo reperować ten samochód.
2. Na wakacje sprzedać Golfa i wpakować pieniądze w dość gruntowny remont tego auta.
3. Odpuścić temat.
Problemem też jest to, że jest ona oddalona 300km ode mnie, więc nie mogę ot tak sobie jechać i ją obejrzeć. Decydując się na wyjazd po auto za 800 złotych, musiałbym być raczej nastawiony na jej kupno. Nie ukrywam, że korci mnie, by się tą bidulką zaopiekować i dać jej chociaż cień nadziei na drugie życie. Boję się, że odkladając temat na przyszłość, to za parę lat ,w momencie, gdy będę chciał kupić R5, ceny będą astronomiczne (nawet za takie okazy "do uleczenia").
Nie wiem jednak, czy jest sens się w to pakować, choć serce podpowiada, że tak.
Miałem 25-letnią Audicę, więc jestem świadom, że przy takim aucie ciągle trzeba coś robić, że wymaga ono sporych nakładów finansowych itd. Przerabiałem już ten temat. Jednak 80tka to auto popularne, z dużym dostępem do części. "Piątka" - wprost przeciwnie ...
Mam duży mętlik w głowie, dlatego liczę na Waszą pomoc. I wybaczcie, że tak się rozwlokłem z tym opisem...



Czekam na Wasze komentarze i pozdrawiam Was serdecznie, cześć!