
Postanowiłem rozruszać moją piąteczkę po trudnej i długiej zimie. Z racji że zupki nie było w baku, więc zalałem sobie zapasik z kanistra z garażu.
Pojechałem jedno kółko (ok 3 km), potem pojechałem drugie kółko, i tak na łącznie ok 4,5 km zaczął mi się bidok ksztusić, przerywać, dławić. Jak mu trochę mocniej kręciłem (na słuch nie całe 3tys obrotów) to dawał radę, ale po zmianie biegu na wyższy znów się dławił i słabł.
Na 5 km samochód zaksztusił się jeszcze mocniej i ucichł. Nie chciał zapalić. Kichał, prychał, cherlał.... Nie zapali. Na pych również. Niby łapie ale nie pali. Szczęśliwie miałem pod ręką trzech kolegów i zapchaliśmy samochód pod dom, ok kilometra...
Boję się że to woda w benzynie. Albo że jakaś poważniejsza awaria, np uszczelka, pierścień...
Przypomnę silnik:
1.4 l monowtrysk.